Może i tak. Ale w III i IV wieku wielkie zwycięstwa Rzymu to już przeszłość. Pojawia się brak rak do pracy, bo nie napływają setki tysięcy nowych niewolników do pracy w latyfundiach i miastach. Pojawia się konieczność zmiany systemu gospodarczego, no i tu sobie nie poradzono. Trochę tak jak z tym przejściem od komunizmu do kapitalizmu;))) ?
Może i tak. Ale... 'ciągle i bezustannie' mówi się bezosobowo: 'nie poradzono', 'zaprzepaszczono'. Lub też osobowo, ale o zupełnie wirtualnych w tym kontekście bytach: "miasto przejmowało" (miasto czyli kto?). "polityka wypełniająca lukę" (kim jest "polityka"), etc.
Jedynie ci poszkodowani są całkowicie osobowi i w miarę określeni: właściciele dużych majątków", mieszczanie, niewolnicy....
Wygląda to tak, jakby zawsze tylko anonimowe i bliżej nie sprecyzowane siły były winne całej biedy tych nieanonimowych, ale bezradnych i - zdanych na łaskę "anonimów" - poddanych i niewolników.
I tak jest zawsze.
A przecież za władzami miast, za polityką stoją nawet nie "politycy", ale konkretni ludzie. I okazuje się, że są oni nie tylko bezkarni, ale do tego często czerpią spore korzyści mogąc za bezcen przejmować upadające majątki. To nie są nieznane siły! Po nitce do kłębka - można by ich wszystkich wyłapać.
Tylko.... Nikt nie chce ponosić odpowiedzialności. Rzadko zdarzają się naprawdę wielcy, którzy chcą ponosić odpowiedzialność za reformy, które wprowadzają. I często mają wielu wrogów, których albo muszą wyeliminować, albo sami są eliminowani. I porównanie Juliusza Cezara z Lechem Kaczyńskim nie będzie żadną przesadą.
Ci, którzy pokonają wrogów przechodzą do historii - August, Tyberiusz...
Ale takich to na palcach można policzyć. Dzisiejsze "lewactwo" (znowu bezosobowo) nie zostawia na takich suchej nitki i pamięta do śmierci (Pinochet). Powiedzenie "better 'red' than dead" skądś się wzięło...
A przecież za tymi wszystkimi bezosobówkami stoi konkretni ludzie, albo to, co z nich zostało. Są ich powiązania biznesowe czy przestępcze ale zawsze z innymi ludźmi - wspólnikami, wierzycielami, dłużnikami. Oni mają rodziny, spotykają się w klubach, itd. Tylko kto odważy się stworzyć i opublikować listę powiązań dla tych "odpowiedzialnych inaczej"? A potem przechodzą do historii jako jakiś dziwny skrót i mówi się, że jakaś "Liga Narodów" (co to niby było?) nie była w stanie zapobiec wojnie. Tyle, że ci za nią odpowiedzialni, ukręcili niezłe lody na handlu wojennym.
Jeszcze jeden przykład: nieanonimowy i jak najbardziej osobowy Orban na Węgrzech dożera się z kim? Z IMF - Międzynarodowym Funduszem Walutowym. Czy ktoś jest w stanie powiedzieć kto to jest IMF/MFW?
Myli Pan dwie rzeczy: przedsiębiorczość i ekonomię teoretyczną. Przedsiębiorca nie musi wiedzieć, jak dokładnie działa rynek. Jego interesuje skuteczne działanie w swoim "lokalnym" otoczeniu. Przedsiębiorca nie musi być nawet bardzo sprawny intelektualnie. Wystarczy mu zmysł przedsiębiorczości i umiejętność dostrzegania szans na osiągnięcie zysku.
Natomiast ekonomista-teoretyk nie musi być dobrym przedsiębiorcą. W tej dziedzinie jest ważniejsze systematyczne badanie ogólnych zasad funkcjonowania rynków i ogólnych zasad kierujących ludzkim działaniem. Nie po to, żeby samemu zrobić interes, ale po to, żeby określić, jakie warunki najbardziej sprzyjają rozwojowi ekonomicznemu społeczeństw jako całości. Bo to, co dla Pana może być korzystne (jakieś przywileje) to może być niekorzystne dla społeczeństwa, jako całości. I Pan się będzie tego domagał, ale mądrzy politycy (dzięki badaniom ekonomisty-teoretyka) odeślą Pana z kwitkiem.
Czy coś służy (jakaś teoria ekonomiczna) - społeczeństwu, jako całości - to wątpię.
Jeśli Pan zna taką, proszę ją wskazać. (i wykazać jej niezbędność dla takich, jak ja)
Ekonomisci teoretycy - kreatywnie - wykazuja się jedynie, jako służący ministrów finansów i polityków. Nie biorąc odpowiedzialności za skutki swych porad. (żaden nie poszedł do pudła, a wielu - powinno)
Za insynuację, że ocekuję przywilejów - powinien Pan przeprosić.-:)
Teorie - przydatne - monarchom, czy oligarchiom - są dziś skazane na "teoretyzm". Bo nikt ich nie potraktuje serio (do końca - gdyż teoria - mogłaby ich pogrążyć).
Większość z Was (wykształconych) traktuje demokrację - jako przedmiot pogardy - bo Wy - dzięki ich (plebsu) podatkom (darmowe wykształcenie) przewyższyliście ich erudycją społeczną. Wy - rozumiecie "rynki" i umiecie patrzeć "globalnie" - a oni - nie.
Nieważne, że im - na nic Wasza "erudycja" - nie jest potrzebna.
Von Mises - adresował swoją teorię do "możnych" tego swiata z nadzieją - że go wysłuchają, ze się "samoograniczą".
Sam Pan widzi, że nic takiego się nie stało.
Wniosek?
Nie ma sensu tworzyć teorii dla nielicznych - GDYŻ ZAWSZE ONIWYKORZYSTAJĄ JĄ DLA POWIĘKSZENIA SWOJEJ PRZEWAGI NAD PLEBSEM. I nie chodzi tu o przywileje dla plebsu - ale o zwykłą (bezprzymiotnikową) sprawiedliwość.
Moim zdaniem - potrzebna jest teoria, czy "teoria" (kilka zasad) - równych dla wszystkich - nie uprzywilejowujących "wykształconych".
Zasady (prawa) niezrozumiałe dla wszystkich - nie powinny być gwarantowane mocą "prawa powszechnego". Nie powinny mieć też MOŻLIWOŚCI - obciążania ryzykiem "wykształconych" - nikogo - kto sobie tego nie życzy.
Kto to są - ci "biedni"?
Ano ci, których praca zapewnia im jedynie prostą bioologiczną reprodukcję - a bez pracy których - "rynki" - starciłyby kontakt z materialną rzeczywistością - straciłyby to (jakże żałosne) "częściowe" zabezpieczenie.
Dlatego von Mises (z całym szacunkiem) - jest dla mnie kategorią historyczną, a nie praktyczną.
Co mniej więcej zgadza się z Pańską konkluzją - że jednak ważniejsza jest przyszłość, niż przeszłość...
(niczego w tym wpisie proszę nie traktować osobiście)
Niech i tak będzie, przepraszam. Nie mam podstaw sądzić, że się Pan chce domagać jakichś przywilejów. Przeprosiny przyjęte? :)
Wydaje mi się, że nie czytał Pan Misesa i nie zna Pan jego biografii. Ten człowiek nigdy nie dostał stanowiska profesora na państwowej uczelni. Był ledwie tolerowany. Jego praca była finansowana przez prywatnych sponsorów - zwolenników wolnego rynku. Nie zbił kokosów na swoich teoriach, w przeciwieństwie do wielu usłużnych wobec władzy ekonomistów :)
Prowadził zażarty intelektualny bój z Oskarem Lange. Mises udowodnił między innymi teoretycznie niemożliwość rachunku ekonomicznego w socjalizmie. To mało?
"Ale kto płaci ekonomiście teoretykowi?
Kto płaci D O B R O W O L N I E?" - bardzo dobre pytanie! Właściwie to sam Pan sobie odpowiedział: "Ekonomisci teoretycy - kreatywnie - wykazuja się jedynie, jako służący ministrów finansów i polityków." - na ogół płaci państwo lub związane z państwem korporacje (np. banki).
"Czy coś służy (jakaś teoria ekonomiczna) - społeczeństwu, jako całości - to wątpię. Jeśli Pan zna taką, proszę ją wskazać. (i wykazać jej niezbędność dla takich, jak ja)" - Mises pisał, że ekonomia uczy, czego nie powinni robić politycy. Kiedy ktoś wyskakuje z "genialnymi" pomysłami dotyczącymi majstrowania przy ekonomi (choćby takimi, jak w UE), to można się powołać na prace takich teoretyków jak Mises, którzy udowadniali, że interwencja w wolny rynek jest szkodliwa. Pokazywali, że podejście wolnorynkowe to nie jest ideologia, ale logiczny wniosek z teoretycznych badań ekonomicznych. Mises przewidział upadek gospodarki ZSRR zanim jeszcze ZSRR powstało! A był to czas propagowania na Zachodzie przez lewicowych intelektualistów rzekomych sukcesów gospodarki centralnie sterowanej!
Pan mnie pyta, jakie to ma dla Pana znaczenie? No niech Pan sam o tym pomyśli! Chciałby Pan znowu żyć w PRL-u? Mises dał do ręki przeciwnikom socjalizmu potężny intelektualny oręż. To idee, czy prawdziwe czy błędne, kształtują świadomość społeczeństw i popychają je do dobrobytu lub zagłady!
"Dlatego von Mises (z całym szacunkiem) - jest dla mnie kategorią historyczną, a nie praktyczną.
Co mniej więcej zgadza się z Pańską konkluzją - że jednak ważniejsza jest przyszłość, niż przeszłość..."
Bardzo jest mi smutno to czytać. Smutno mi jest, że ludzie nie rozumieją, jak ważna jest wiedza. Pan może prowadzić firmę, ale ktoś Panu wyznacza prawne ramy działania. I tutaj jest miejsce na merytoryczną wiedzę. Nie da się tego zrobić "na wyczucie". To jest bardzo nieodpowiedzialne. Pozwoliłby się Pan zoperować chirurgowi bez dyplomu? Albo zaprojektować dom niedouczonemu architektowi? To dlaczego wszystkim wydaje się, że jak potrafią prowadzić gospodarstwo domowe lub nawet firmę, to wiedzą, jakie są zasady działania rynku? Przecież zwykły, nawet doświadczony przedsiębiorca, ogląda rynek jakby przez dziurkę od klucza. Widzi tylko kawałek. I może dać się nabrać na pozornie korzystne dla społeczeństwa obietnice polityków. I w tym kontekście pisałem może nieco niefortunnie o przywilejach. Bo często może się wydawać przedsiębiorcom, że np. dopłaty do nowo tworzonych miejsc pracy są korzystne. Bo przecież zatrudniają bezrobotnych. Trzeba patrzeć na gospodarkę jako całość i mieć wiedzę ekonomiczną, żeby dostrzec, że to jest działanie długofalowo nieefektywne czyli szkodliwe.
Gdyby Pan przeczytał "Ludzkie działanie" Misesa czy "Ekonomię wolnego rynku" Rothbarda lub choćby eseje Bastiata to zobaczyłby Pan, że to nie jest sucha teoria, taka jak we współczesnych podręcznikach do mikro i makroekonomii, ale rozważania o zasadach celowego i skutecznego ludzkiego działania.
I zapewniam Pana, że jestem wrogiem wszelkich manipulacji Dotacji, przywilejów i podatków) w gospodarce z jednym wyjątkiem.
Tym wyjątkiem jest emisja pieniadza na mimimum biologiczne dla wszystkich.
Zapewne zgodzi się Pan, że gospodarka jest zdefiniowana przez system podatkowy i gwarancje prawne dla umów.
Jeśli jest do pomyślenia system, w którym gwarancje dotyczą jedynie transakcji gotówkowych i równoczesnych, to korzyść z teorii - będzie żadna. Bo o żadnych przywilejach - nie może być mowy - z definicji.
(zniknie kredyt, odsetki i całe zło uzasadnione TEORETYCZNIE)
Jeśli ponadto dałoby sie uniknąć podatków - to wszytko robi sie bardzo przejrzyste i proste.
Pojawia sie pytanie:
Ile producenci byliby skłonni zapłacic za tak wolny rynek?
Czy (biorąc pod uwagę współczesne realia) emisja pieniadza na pokrycie szczątkowego budżetu i minimum biologicznego dla niepracujących - byłaby ceną zbyt wysoką?
(za teorie ekonomiczne)... - na ogół płaci państwo lub związane z państwem korporacje (np. banki).
...
Mises pisał, że ekonomia uczy, czego nie powinni robić politycy.
...
No pełna zgoda.
Potwierdza Pan, że Mises - adresował swoją teorię do polityków.
Oczywiście także do wszystkich, którzy na decyzje polityczne / na polityków - mają wpływ.
I/więc - w systemie monarchistycznym/oligarchicznym - adresatami jest elita.
W systemie demokratycznym - jest kworum stanowiące.
Prtoblemem jest - czy wiekszość powinna zaufać elicie, czy - dążyć do wyedukowania (na minimalnym poziomie warunkującym odpowiedzialne stanowienie) większości.
Jeśli pierwsze pytanie referendum postawimy - jekie dochodzy ma zagwatantowac ci państwo - to demokrację - skompromitujemy - I TAK POSTEPUJĄ DZIŚ ZWOLENNICY MISESA I JKM-a.
Ale jeśli pierwsze pytanie będzie brzmiało:
Ile (ze swych przychodów) jesteś skłonny (bezinteresownie) oddać potrzebującym? ( w podtekscie - ile (tyle) możesz się spodziewać od innych) - to odpowiedź - będzie MILOWYM krokiem na drodze ekonomicznej edukacji społeczeństwa demokratycznego.
Dodatkowym warunkiem stanowienia o wydatkach państwa - winno być zatrudnienie poza sektorem płatnym z budżetu.
Mises nie kierował swojej teorii tylko do polityków. Kierował ją do całego społeczeństwa. A Rothbard był przecież zwolennikiem anarchokapitalizmu, czyli też bardziej pisał "do ludzi" niż do jakiś wielkich tego świata.
Mam wrażenie, że traktuje Pan teorie ekonomiczne jak coś, co ma rację bytu tylko zinstytucjonalizowanym świecie. Ale przecież punktem wyjścia dla rozważań ekonomicznych często staje się "ekonomia Robinsona Crusoe", która pokazuję według jakich zasad zachodzi dobrowolna wymiana pomiędzy ludźmi bez ingerencji strony trzeciej.
Człowiek nie jest w stanie stworzyć praw ekonomii. Może je jedynie odkryć. Nawet Pan postuluje pewne rozwiązania, które wydają się Panu korzystne. Ale bez teorii ekonomicznej i umiejętności ścisłej naukowej dedukcji nie jest Pan w stanie przewidzieć skutków wprowadzenia tych propozycji. A eksperymenty na realnej gospodarce, to przecież nie jest dobry pomysł (eufemizm).
Niestety żadna z teorii - nie ułatwia nam jego rozwiązania, choć pozwala na racjonalna krytykę różnych "pomysłów".
Za pewną słabość teorii istniejących uważam brak (w nich) możliwosci modelowania gospodarki z "minimum biologicznym" - jako parametrze.
Przy dzisiejszym rozwoju "poziomu sił wytwórczych" model taki (nieracjonalny na wyspie Robinsona) - mógłby byc alternatywą wobec kosztów "policyjno - porządkowych" - dla zachowania zasad ogólnych.
Może emisja minimum biologicznego wyszłaby taniej, niż koszty policji dla zachowania bezpieczeństwa publicznego. Wiem, ze to się kiepsko by księgowało, że sprawą trudną do dyskusji jest spadek wartości oszczędności (pieniężnych), ale dreptanie a starych modelach - i pomijanie kwestii skali (udziału kosztów budżetu w wartosci produkcji) i kurczowe straszenie straszenie słowem inflacja - jednak dopuściło do kompletnego odejścia pd tychże samych zasad (co widać za oknem).
Trochę kojarzy mi się mises z Newtonem - wobec Einsteina.
Maciej Ł.
Radca prawny.